Wynik bitwy stoczonej w święto Rozesłania Apostołów pod Grunwaldem umożliwił narodziny wielkiego państwa polsko-litewsko-ruskiego. To prawda, że Jagiełło – po jednej z największych bitew średniowiecza i jednym z największych zwycięstw w dziejach Polski i Litwy – zbytnio ociągał się z wyruszeniem pod Malbork, a Witoldowi Dziś 612. rocznica Bitwy pod Grunwaldem. 15.07.2022 10:47. 15 VII 1410 r. pod Grunwaldem połączone wojska Polski i Litwy pod wodzą króla Władysława Jagiełły i księcia Witolda pokonały w walnej bitwie armię Zakonu Krzyżackiego wspomaganego przez rycerstwo zachodnioeuropejskie. Była to jedna z największych bitew średniowiecza. Tłumaczenia w kontekście hasła "bitwy pod grunwaldem" z polskiego na angielski od Reverso Context: Uroczysta inauguracja obchodów 600-lecia zwycięstwa wojsk jagiellońskich - 600 rocznica bitwy pod grunwaldem Vay Nhanh Fast Money. Dwoje dzieci toczy wyimaginowany pojedynek plakatami, zwiniętymi w rulon, które udają tylko jeden z obrazków, które można było wypatrzyć podczas sieradzkich obchodów 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Nastrój imprezy rzeczywiście udzielił się mieszkańcom miasta. Najbardziej na wyobraźnię działały rycerskie potyczki, które były ozdobą festynu. Nie brakowało więc najmłodszych, przystrojonych w kupowane na straganach zabawkowe hełmy czy drewniane Przygnała mnie tu historia. Bardzo chciałem zobaczyć, jak to wszystko kiedyś wyglądało, dlatego nie mogło mnie tu nie być - z entuzjazmem opowiadał 12--letni Mateusz Juchner, który skorzystał z okazji i na miejscu imprezy przywdział elementy rycerskiego stroju. Rocznicę sławetnej bitwy, w którą niebagatelny wkład wniosło sieradzkie rycerstwo, miasto obchodziło od piątku wieczorem, od mszy w kolegiacie z udziałem zbrojnych. W weekend, po sobotniej paradzie wojsk, wyprawionych sprzed fary przez prezydenta Sieradza Jacka Walczaka (przystrojony w strój z epoki odegrał rolę kasztelana), impreza przeniosła się na łęgi. Tu rycerze rozbili swoje obozowisko i raczyli widzów pokazami oraz wspomnianymi potyczkami, które wzbudzały najwięcej emocji. Szczególnie te określane mianem "buhurtu", w których walka nie może być udawana. Okrzyk "wojna!", na który do boju ruszały pięcioosobowe zespoły, okute szczelnie w zbroje, nie był na wyrost. Tu żartów nie było, liczyło się jak najszybsze wyeliminowanie Ale to tylko dodatek - zastrzega Maciej Ficyk z Bełchatowa, jeden ze ścierających się ze sobą w kontaktowej walce współczesnych rycerzy. - Może zabrzmi to banalnie, ale najważniejsze w tym wszystkim jest spotkanie z historią. Wiadomo, walki podobają się najbardziej, ale my staramy się odtwarzać całą kulturę epoki średniowiecza, każdy aspekt życia ówczesnych impreza była reklamowana jako druga największa w kraju w roku 600-lecia, po inscenizacji bitwy na polach pod Grunwaldem. Adam Pietrzak, namiestnik Bractwa Rycerskiego Ziemi Sieradzkiej, nie wątpi, że Sieradz osiągnął prestiżowy cel. Tak jak za czasów rycerstwa, był jednym z najważniejszych ośrodków w Polsce, tak równie mocno zaistniał na mapie współczesnego średniowiecza. - Wcześniejsze nasze imprezy miały mniejszy zasięg. Teraz na pewno zyskaliśmy rozgłos w ruchu rycerskim- zapewnia imprezy, licząc również rzeczowe wsparcie od sponsorów, kosztowała ponad 200 tys. zł. 100 tys. zł organizatorom, czyli Sieradzkiemu Stowarzyszeniu Kulturalno-Oświatowemu, przekazało miasto z nadwyżki budżetowej. Prezes SSKO Tomasz Ignaszak, pytany w sobotę na gorąco o pierwszą ocenę obchodów, najbardziej cieszył się z zainteresowania Przewinął się już na pewno któryś tysiąc osób i z tego jesteśmy najbardziej zadowoleni. Czy impreza na jednej edycji się nie skończy? Myślę, że tak. Przyjmujemy wszystkie krytyczne uwagi, by w przyszłości wyeliminować wszelkie niedociągnięcia. Będziemy się uczyli na błędach, a na razie cieszymy się, że imprezę udało się zorganizować. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Ludzie padali jak muchy, ale nie od ciosów wroga. Pokonał ich tropikalny upał, nieziemski tłok, godzinne kolejki po napoje, wielokilometrowe korki. Naród tłumnie zjechał na 600-lecie bitwy ufając, że będzie można obejrzeć średniowiecze, ale w warunkach XXI w. Organizatorzy zadbali jednak, aby wszystko było dopasowane do realiów z epoki. Z korony amfiteatru widać wielki jarmark i trochę teatru. Karuzele, strzelnice, stragany handlowe, banery reklamowe i wszędzie tumany kurzu. W oddali podobozy rycerskie odgrodzone od publiczności prowizorycznymi parkanami. Obozu głównej chorągwi krakowskiej strzegą wieże warowne. Obok tabory krzyżackie, armia litewska i dziesiątki obozów poszczególnych chorągwi. Rycerze i ich świty mieszkają w namiotach. Wymogi są ostre: namioty, ubiory, nawet strawa muszą odpowiadać epoce. – Obowiązuje estetyka średniowieczna, ludzi w zbrojach typu fantazy nie dopuszczamy – mówi organizator inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, zwany tutaj z rycerska Krzysztofem z Tczewa (patrz: Spis postaci). Dlatego namioty są szyte ręcznie z lnu i bawełny, jak za Jagiełły. Dlatego nad wiernością z epoką zbroi, kaftanów, dubletów, mieczów, toporów, kopii, hakownic, uprzęży i przybrań końskich, nawet stołów i siedzisk używanych w obozie, czyli dosłownie wszystkiego, czuwają dowódcy chorągwi lub wyznaczeni przez nich eksperci. Dlatego wiele grup rycerskich dociera na pole bitwy konno i pieszo, jak w 1410 r. – np. z obozowiska w Bratianie, opodal Kurzętnika nad Drwęcą, gdzie doszło wówczas do pierwszego spotkania ciągnących przeciw sobie armii krzyżackiej i polsko-litewskiej. U 22-letniej Ani z Wrocławia ekspert zauważa złe zapięcia w kaftanie. Ocenia, że przypominają te z połowy XV w., a powinny być z pierwszej dekady. Ania natychmiast kupuje na straganie odpowiednie zapinki. Na miejscu bowiem jest do kupienia wszystko. Zbroje (kompletna, średniej jakości, kosztuje ok. 5 tys. zł), miecze, łuki, gliniane naczynia, kierpce, chłopskie koszule. Są nawet stare kielichy i puchary, także z czasów rzymskich – w ich produkcji specjalizuje się pewna czeska manufaktura. Jest podpiwek rycerski (czyli kwas chlebowy), są pieczone przepiórki, podpłomyki, szaszłyki i całkiem współczesne piwo Tyskie. Potężny namiot z piwem wyróżnia się na tle obozów rycerskich nie tylko wielkością, ale i muzyką z głośników. Piosenka „Jezu, jak się cieszę” skutecznie zagłusza średniowiecznego barda brzdąkającego na instrumencie przypominającym cytrę. Co nie wolno rycerzom, browarowi uchodzi, bo to jeden ze sponsorów imprezy. Współczesne inscenizacje bitwy grunwaldzkiej wymyślił wójt gminy Grunwald, zwany Henrykiem z Gierzwałdu. To on w 1992 r. zaprosił kilkunastu członków Bractwa Miecza i Kuszy, aby na koszt gminy przyjechali i odegrali bitwę. Bractwem kierował rycerz Jacek z Warszawy, więc nikogo nie dziwiło, że to jemu przypadła rola króla Władysława. I Jagiełłą pozostał do dzisiaj. Do niedawna widowiska lipcowe były puszczone na żywioł. Rycerze ubierali się według własnego pomysłu i wyobraźni. Pojawiali się husarzy, ułani, a nawet pewien uparty wiking co roku błąkał się po polu bitwy. Ale radosne czasy minęły. Wikinga już nie wpuszczono. Zaplanowano bowiem największą w Europie inscenizację średniowiecznej bitwy, tej pod Grunwaldem, z udziałem ponad 2 tys. tzw. odtwórców historycznych, czyli miłośników przebierania się w zbroje. I zaczęły się nerwy. Kto z kim wojuje Rycerze przygotowania do obchodów zaczęli rok wcześniej, ale urzędnicy Ministerstwa Kultury przynajmniej dwa lata temu. Zaplanowano bowiem wyjątkowo uroczysty charakter okrągłej rocznicy. Rozmachem miała przebić tę na 500-lecie, z 1910 r., gdy Polski nie było na mapie świata. I tę na 550-lecie, z 1960 r., która przypadła na czasy PRL i budowy komunizmu. Wtedy zwieziono na pole bitwy 200 tys. młodych ludzi, przemawiał I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka (głównie o niemieckim rewizjonizmie), a gościem honorowym był wiceprzewodniczący Rady Najwyższej ZSRR. Zamiast inscenizacji bitwy odbyła się defilada lotnicza. W lipcu 2010 r. gospodarzem uroczystości miał być prezydent Lech Kaczyński, a wśród zaproszonych gości wymieniano wiele głów państw z centralnej i wschodniej Europy. Z budżetu przeznaczono kilkadziesiąt milionów złotych na przebudowę pola bitwy, głównie muzeum. Tak naprawdę zbudowano całkiem nowy amfiteatr na 900 miejsc. Ale po katastrofie smoleńskiej plany się zmieniły i jeszcze na kilka dni przed 15 lipca nie było pewne, kto z oficjalnych gości przyjedzie. Nawet wizyty prezydenta-elekta Bronisława Komorowskiego jego otoczenie nie potwierdzało. Komorowski jednak przyjechał. Towarzyszyła mu prezydent Litwy Dalia Grybauskaite, prezydent Rumunii Traian Basescu, prezydenta Mołdawii Mihai Ghimpu, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek i Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego ks. Bruno Platter. Wszystko odbyło się za zamkniętymi drzwiami. Wstęp do amfiteatru mieli wyłącznie posiadacze zaproszeń VIP. Tłumy turystów i członków bractw rycerskich stały w oddaleniu za metalowymi barierkami, nagłośnienie nie działało, przemówienie prezydenta-elekta nie wzbudziło więc żadnej reakcji publiczności, bo nikt nic nie słyszał. A potem Bronisław Komorowski odleciał wraz z gośćmi śmigłowcami do Malborka. Jedynie prezydent Litwy została trochę dłużej, odwiedziła obóz litewskich wojowników. Przywitała się z księciem Witoldem, skosztowała potraw, weszła do kilku namiotów. Litwini byli usatysfakcjonowani. Król Jagiełło przeciwnie. Nie krył rozgoryczenia, że Bronisław Komorowski nie odwiedził go w obozie. To chyba była kropla, która przelała czarę goryczy. Tego samego dnia król skrytykował w radiu państwo polskie: na przebudowę amfiteatru, który przyda się raz na 50 lat, wydano dziesiątki milionów, a na rycerstwo ani złotówki. – Ubieramy się za własne pieniądze, przyjeżdżamy tu na własny koszt. Turyści przyjeżdżają oglądać nas, a nie polityków, a nikt nawet dziękuję nie powie – żalił się potem reporterom POLITYKI. I zapowiedział: – Za rok tutaj nic nie będzie! Jego frustrację wywołał fakt, że hufce litewskie ściągnęły pod Grunwald na koszt swojego państwa. – Książę Witold ma czterech przybocznych na polu bitwy, a ja, król polski, co mam? Sam się ubieram do bitwy, mam jednego przybocznego. Do Witolda uczuć braterskich nie żywi, co akurat jest zgodne z historyczną prawdą, ale z powodów niemających odniesień do średniowiecznej przeszłości. – Wybrano go w castingu, to zawodowy policjant, przywieźli go, odwiozą. – Ja protestuję przeciwko wypowiedziom Jagiełły – mówi Henryk z Gierzwałdu. – Król jest roszczeniowy, nic, tylko się domaga. Co mogliśmy dać, dostali. Opał, wodę, całodobową ochronę, pomoc medyczną, nawet po cichu załatwiłem im podgrzewane prysznice, chociaż nie są z epoki. Jego zbroję sfinansował Urząd Marszałkowski. Nie wiem, o co królowi chodzi. Co innego Wielki Mistrz, z nim łatwo się dogadać, to dusza człowiek. Władysław Jagiełło nie kryje zaś satysfakcji: – Zachowałem się jak prawdziwy król, wsadziłem kij w mrowisko. Wójt w cieniu wielkiej bitwy toczy swoją małą wojnę. Wojewoda warmińsko-mazurski próbuje bowiem odwołać go z funkcji. – Siedem lat temu budowaliśmy kanalizację i wodociągi, odpowiedzialny pracownik zaniedbał, nie załatwił jednej pieczątki. Zwykła formalność, ale dla wojewody to już prawie przestępstwo, nielegalne przyłącza – tłumaczy Henryk z Gierzwałdu. – I teraz za legalizację gmina musiałaby zapłacić milion złotych, odwołałem się, bo nas nie stać na takie pieniądze. Dlaczego dopiero po siedmiu latach władza wojewódzka próbuje wójta rozliczyć? – To gra polityczna – mówi on sam. – Chcieli zdążyć przed obchodami, żebym nie mógł stanąć razem z vipami. Nie zdążyli, ale i tak schowali mnie w ostatnim rzędzie. Jako gospodarz gminy nie ja witałem gości, stałem w kącie jak za karę. Kto o co walczy Wielki Mistrz Ulrich von Jungingen, czyli Jarosław z Gniewa, w obliczu nadchodzącej bitwy zachowuje stoicki spokój. W rodzimym mieście pracuje na zabytkowym zamku, który właśnie zmienił właściciela. Kupiła go duża firma mleczarska, zamek zostanie przerobiony na centrum hotelowo-konferencyjne, a to oznacza, że historyczny charakter zabytku przestanie mieć znaczenie. Dla Wielkiego Mistrza, z wykształcenia inżyniera, historia jest podstawą. Bierze udział w inscenizacjach różnych bitew, nie tylko średniowiecznych. Ostatnio był Mikołajem Strusiem w bitwie pod Kłuszynem. A w Kamieńcu Podolskim dowodził chorągwią husarską. W husarii jest od lat zakochany, uważa, że jej rola w dziejach Europy nie jest należycie doceniana. – Powinno się powołać centralną jednostkę husarii, która uświetniałaby uroczystości państwowe, jak ułani. I o tę husarię on, dzisiaj Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego, od lat toczy swój prawdziwy bój. Na grunwaldzkim polu bitwy każdy prowadzi swoją walkę. Janusz Korwin-Mikke przybył tu, aby przekonywać do swojej nowej partii Wolność i Praworządność. Zachęca do udziału w debacie historycznej, a na banerach, które zawiesił w okolicy amfiteatru, nawołuje do „walki z von Fiskusem”. Młodzi Polacy i Rosjanie dzierżą transparent tajemniczego Międzynarodowego Komitetu Słowiańskiego. Sprawa się wyjaśnia, kiedy rozpoznajemy szefa tego komitetu – Bolesława Tejkowskiego, prezesa Polskiej Wspólnoty Narodowej. Starszy już pan, nie zważając na straszliwy upał, głosi swój program: – Propagujemy sojusz słowiański jako przeciwwagę dla Unii Europejskiej. Unia bez wątpienia padnie i wtedy Polska może paść ofiarą żywiołu niemieckiego. Czy jego nowa partia ma coś wspólnego z rosyjskim nacjonalistą Żyrynowskim? Nie, to przecież prowokator! A z PiS? – PiS jest partią klerykalną i antyrosyjską. Nie po drodze nam z nimi – deklaruje Tejkowski. Dzięki Korwin-Mikkemu, Tejkowskiemu i kilku mniej znanym oratorom, których można napotkać na grunwaldzkim polu, jarmarczną oprawę imprezy wypiera duch Hyde Parku, gdzie każdy głosi swoje prawdy i każdy udaje jakąś postać. Kto na bitwę zasługuje W zbroję krzyżacką (waży 60 kg) z trudem wciska się Steffen z Wuppertalu, czyli popularny w Polsce niemiecki aktor i kabareciarz Steffen Möller. – Witaj Polaku – wita go Wielki Mistrz. – Weźmiemy się za was, Niemiaszków – odpowiada Steffen. Towarzyszy mu ekipa niemieckiej telewizji. Powstaje film o nim, nie o Grunwaldzie. – Do wczoraj myślałem, że zabawa w bitwę to jest czysty folklor, dzisiaj myślę, że to kultywowanie ważnego dla Polaków mitu – mówi zakuty w ciężką zbroję Steffen z Wuppertalu. Maciek z Bydgoszczy (z zawodu elektryk) podczas bitwy wciela się w strzelca rusińskiego walącego z hakownicy, kaliber 25 mm. Denis z Białorusi (informatyk) jest litewskim bojarem. Dwaj rycerze z Elbląga (właściciele salonu samochodowego), chociaż wcześniej mieszkali w części krzyżackiej, po sąsiedzku z Wielkim Mistrzem (jeden z nich jest bowiem szwagrem krzyżackiego wodza), walczą po stronie króla Władysława. Podobnie jak dwóch rodowitych Niemców. Wśród odtwórców rycerzy krzyżackich przeważają Polacy, są też Niemcy, Duńczycy i Węgrzy. W inscenizacji bitwy bierze udział 150 Białorusinów, silna grupa litewska, Rosjanie, Ormianie, Czesi, Włosi, Finowie, Norwegowie, Amerykanie, Anglicy, ktoś z Nowej Zelandii i podobno jeden Argentyńczyk. W sumie dwadzieścia nacji z całego świata. Wśród polskich miłośników średniowiecznego oręża są biznesmeni, profesorowie wyższych uczelni, pracownicy fizyczni, słynny chirurg ze szpitala w Trzebnicy, znany pisarz, kilku dziennikarzy. Wszyscy ubrani w stroje z epoki, wyposażeni w zbroje i miecze, gotowi do walki. W sumie 7 tys. osób skoszarowanych w obozach rycerskich. Ale tylko jedna trzecia dostępuje zaszczytu udziału w oficjalnej inscenizacji (która odbywa się 17 lipca, czyli dwa dni po 600 rocznicy bitwy, ale za to w sobotę, co ułatwia przyjazd widzom). Na pole bitwy mógł przybyć każdy rycerz. Skrzyżować kopie mogli jednak tylko ci, którzy zostali zweryfikowani przez Krzysztofa z Tczewa, króla Jagiełłę i Wielkiego Mistrza. Na prawdziwą bitwę bowiem trzeba sobie zasłużyć. Spis ważnych postaci: Henryk z Gierzwałdu, rycerz – Henryk Kacprzyk, wójt gminy Grunwald z siedzibą w Gierzwałdzie. Krzysztof z Tczewa, rycerz – Krzysztof Górecki, miłośnik widowisk historycznych z Tczewa, zatrudniony przez Fundację Bitwy Grunwaldzkiej przy Gminnym Ośrodku Kultury w Gierzwałdzie jako organizator inscenizacji. Ulrich von Jungingen, Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego – Jarosław Struczyński, inżynier mechanik, członek zarządu fundacji zamku w Gniewie. Witold, Wielki Książę Litwy – Donatas Mazurkieviczius, oficer litewskiej policji. Władysław Jagiełło, król Polski i Litwy – Jacek Szymański, grafik komputerowy z Warszawy. Andrzej Ćmiech O bohaterstwie gorliczan w bitwie 1410 roku pisał kronikarz Jan Długosz w Dziejach Polski. 46. chorągiew na pomoc królowi Jagielle poprowadził Zygmunt Gryfita, rycerz bobowski. - Kiedy Władysław, król Polski, zajmował się nabożeństwem i słuchaniem mszy, wojsko królewskie za sprawą Zyndrama z Maszkowic, z dziwną szybkością stanęło zbrojno przeciw nieprzyjacielowi - relacjonował w opisie bitwy grunwaldzkiej Jan Długosz. Stwierdzono też, że wojsko polskie wystawiło do tej walki aż 50 chorągwi. - Pierwsza była chorągiew wielka ziemi krakowskiej, której znakiem był biały orzeł w koronie. Jej dowódcą był Zyndram z Maszkowic. (…) Czterdziesta szósta, braci i rycerzy Gryfów, miała jako znak białego gryfa na czerwonym polu. Jej dowódcą był podsędek krakowski rycerz Zygmunt z Bobowej - czytamy u Długosza. Wszystko zaczęło się w Bieczu! Niewielu też zapewne wie, że całe nieszczęście związane z Krzyżakami rozpoczęło się w Bieczu. Tam w 1228 r. książę Konrad Mazowiecki wystawił dokument sprowadzający Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie do Polski. Nadał im ziemię chełmińską, jako militarne wsparcie misji biskupa Chrystiana, nawracającego Prusaków na wiarę chrześcijańską. Od tego czasu Zakon Krzyżacki rósł w siłę i konfrontacja była tylko kwestią czasu zwłaszcza po przyjęciu chrztu przez Litwę z rąk polskich. Wydarzenie to podcinało byt zakonu i jego rację istnienia nad brzegami Bałtyku, odbierając im obfitą pomoc zachodniej Europy pod pretekstem walki z niewiernymi. Dlatego wypowiedzenie wojny 6 sierpnia 1409 r. przez Ulryka von Jungingena Władysławowi Jagielle nie było zaskoczeniem. Aby omówić sprawy związane z wojną, w połowie kwietnia 1410 r. król Polski spotkał się z księciem Witoldem na zamku w Nowym Sączu. Tam ,,Władysław, król Polski, zważywszy, że żadnej nie było nadziei na utrzymanie pokoju z Krzyżakami, powołał wszystkich panów, rycerstwo i poddanych królestwa polskiego do broni i przez rozesłane listy i wici nakazał powszechną do Prus przeciw Krzyżakom wyprawę.(...) Krzyżaków sprowadził Konrad Mazowiecki dokumentem wydanym w Bieczu Chcąc zabezpieczyć królestwo ze strony Węgier, na zamku w Nowym Sączu zostawił Jana ze Szczekocin, który był kasztelanem lubelskim i rycerzem herbu Odrowąż. Szlachcie powiatów sądeckiego i szczyrzyckiego król nakazał wypełniać ściśle jego wolę i rozkazy. Rycerstwo ziemi bieckiej, uwolnił natomiast od wyprawy do Prus. Nadzór nad nim miał w tym czasie starosta sądecki. Wszystko na wypadek ewentualnej napaści Zygmunta, króla węgierskiego na granice polskie. Właśnie z tego powodu udział rycerstwa naszej ziemi w bitwie w 1410 roku był tak znikomy. Udział szlachty bieckiej w bitwie pod Grunwaldem Mimo ograniczeń w bitwie grunwaldzkiej wzięli udział rycerze z naszego terenu. O ile za ,,naszych” można uważać rycerzy, którzy mieli włości na ziemi bieckiej. Do boju pod Grunwaldem rycerstwo polskie prowadził Zyndram z Maszkowic, mający w ziemi bieckiej swoje wsie: Jaśliska, Zyndramowa, Lubartowa i Królików. Pod jego rozkazami w pierwszym szeregu chorągwi krakowskiej walczył kasztelan biecki Domarat z Kobylan. Natomiast ,,czterdziestą szóstą chorągiew braci szlachty Gryfitów - godło gryf biały na polu czerwonym prowadził do boju rycerz Zygmunt z Bobowy, podsędek krakowski” - pisze w swoich ,,Dziejach Polski” Jan Długosz. Obchody 500. rocznicy zwycięstwa Obchody rocznic grunwaldzkiego zwycięstwa należą do najstarszych w naszym kraju, a 15 lipca był naszym pierwszym świętem narodowym, szczególnie uroczyście obchodzonym za czasów Jagiellonów. Wtedy odprawiano specjalne nabożeństwo i rozdawano biednym jadło. Potem zainteresowanie Grunwaldem nieco jakby zmalało i dopiero w latach niewoli nabrało dużego znaczenia, wzmacniając naszą świadomość patriotyczną i narodową. Szczególne były obchody 500. rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem w 1910 r., które stały się protestem przeciwko polityce germanizacyjnej Bismarka i działalności Hakaty. Jak ważne były to obchody, niech świadczy fakt, że 1910 został nazwany Rokiem Grunwaldzkim. Podjęto wtedy wiele akcji społecznych. W całym kraju wygłaszano odczyty, odsłaniano pamiątkowe tablice, zbierano środki na tzw. Dar Grunwaldzki, dzięki któremu mogło rozwinąć swoją działalność Towarzystwo Szkoły Ludowej. W 1960 roku w Bobowej odsłonięto tablicę upamiętniającą 550. rocznicę bitwy Nie inaczej było na ziemi gorlickiej. Społeczeństwo Biecza ufundowało tablicę grunwaldzką, którą umieszczono na Górze Zamkowej. Jej uroczystego odsłonięcia dokonano 15 lipca 1910 r. Podobnie było w Ropie, gdzie odsłonięto pamiątkowy pomnik nieopodal kościoła w parku dworskim. Społeczeństwo Gorlic uroczystościami grunwaldzkimi żyło już od 1909 r.. Wówczas to gorlicki Sokół założył fundusz na pokrycie kosztów uczestnictwa w uroczystościach zlotowych w Krakowie organizowanych w 500. rocznicę zwycięstwa. Głównym i ambitnym działaniem wydziału było przygotowanie członków gorlickiego Gniazda do Zlotu Grunwaldzkiego pod względem wyglądu jak i tężyzny fizycznej. Powołano Komisję Mundurową, która miała zapewnić uczestnikom Zlotu stroje uroczyste i ćwiczebne. Natomiast nad wykonaniem drugiego zadania czuwali Julian Mijal i Mikołaj Andrzej Rakoczy, którzy opracowali zestaw ćwiczeń dla Sokołów z Gorlic i nadzorowali ich wykonania. Uroczysty ich pokaz przed wyjazdem na zlot odbył się w parku miejskim podczas festynu 26 czerwca 1910 r. Obchody grunwaldzkie na ziemi gorlickiej Na V Zlot Krajowy do Krakowa 15-16 lipca 1910 r. wyjechało 45 osób do ćwiczeń wolnych, 12 do ćwiczeń z karabinami i 12 druhen do ćwiczeń gimnastyki artystycznej. Wśród nich byli m. in. Konstanty Laskowski, Władysław Wacławowicz, Mikołaj Rakoczy, Feliks Kordyl, Franciszek Rakucki, Kazimierz Pędracki, Tadeusz Przybylski i Piotr Szczerczak. Dla wszystkich nich za zebrane pieniądze zakupiono uroczyste stroje: mundury sokole, odzież gimnastyczną i 10 karabinów. Podczas Zlotu Grunwaldzkiego w Krakowie, którego punktem kulminacyjnym było odsłonięcie pomnika ufundowanego przez Ignacego Paderewskiego, w uroczystym pochodzie grupę Sokołów gorlickich prowadził prezes Józef Radomyski. Prowadzący grupę ćwiczących Juliusz Mijal, podczas uroczystego pochodu zasłabł, a w kilka dni po zakończeniu Zlotu zmarł. Dlatego na długie lata ten jubileusz był w naszym mieście kojarzony z jego śmierci. Zamiast radości z największej patriotycznej manifestacji w całej dobie porozbiorowej, w Gorlicach zapanował smutek. Na następne uroczyste obchody trzeba było czekać 50 lat, dlatego że w okresie II Rzeczpospolitej pamięć Grunwaldu została przysłonięta świętowaniem zwycięstwa nad nawałą bolszewicką z sierpnia 1920 r. Wtedy to w 1960 r. w Bobowej uroczyście odsłonięto tablicę pamiątkową ufundowaną przez społeczeństwo w 550. rocznicę zwycięstwa grunwaldzkiego. Natomiast w Gorlicach 9 maja 1960 r. pobrano ziemię uświęconą krwią gorliczan ze ,,Szklarczykówki”, którą podczas ogólnopolskiego zlotu delegacja Związku Bojowników o Wolność i Demokrację przekazała do grunwaldzkiego muzeum. Ponadto w naszym mieście odbyła się uroczysta projekcja filmu ,,Krzyżacy” w reżyserii Aleksandra Forda, na który w gorlickich zakładach pracy organizacje związkowe i partyjne rozdawały bilety.

550 rocznica bitwy pod grunwaldem